środa, 7 maja 2014

5DA: Day 2

Rano, jak zwykle wstałam, obudziłam się i poszłam do szkoły. Myśłam, że umrę w niej z nudów. Wzięłam się zwolniłam z ostatniej lekcji, poszłam na autobus i pojechałam do rusocina. Z Rusocina z buta do domu się przeszłam, bo musiałam obmyśleć parę spraw. Między innymi tą przez którą opisuję te 5 dni w "samotności". Doszłam do wniosku, że może i jestem naiwna, ale skoro potrafię chłopakom wszystko wybaczać, a jej kilka naszych kłótni jest mi ciężko to nie jestem dobrą przyjaciółką. "Prawdziwa miłość jest jak prawdziwe małżeństwo, na dobre i na złe". Postanowiłam, że w sobotę sama pierwsza zapytam się jej co dalej z nami zrobimy. Chcę znać jej zdanie i dostosować się do niego. Bardzo chciałabym, żeby została. Nie chcę tak tego zaprzepaścić przez sprzeczki. Zabolało mnie tylko najbardziej to, że jak tylko tam przestałam jej pisać itd. Ona zaczęła odrazu (dosłownie) uznawać mnie za wroga. Nie wiem, czy myślała sobie, że mi tylko na tym zespole zależy, czy co, ale zabolało to jak ona zaczęła odrazu udawać, że wzięła się za siebie i idzie sobie grać na gitarze. Nie chodzi mi o to, co ona sobie tam robi, to mam w dupie. Szczerze mówiąc to gdyby nie jej te późniejsze tweety, które czytałam to bym bez zastanowienia nalegała, żeby się na mnie nie obrażała. To jak ona mnie wtedy potraktowała chyba było dotychczas najgorszą rzeczą jaką ktoś mi zrobił. 
No dobra, znowu się użalam. Idę spać, jutro znowu na 8:00. Dobranoc. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz