Pierwsza
lekcja: Polski. Zastępstwo z Cymbaluk. Robimy jakiś temat i tam "co
sądzisz o słowach Szymanowskiego?" . Zaczęłyśmy się z koleżanką śmiać, a
babka do nas "Co w tym takiego śmiesznego?!" Z wielkim oburzeniem. No
nie ważne. Druga lekcja: w-f, sprawdzian z koperty. Ja oczywiście z moją
genialną formą miałam czas ponad 29 sekund i dostałam 3. Takie życie.
Trzecia lekcja: Angielski. Na nim nic specjalnego się nie wydarzyło.
Czwarta lekcja: wychowawcza. Mieliśmy akurat dzisiaj temat o emocjach.
Cały czas wychowawczyni próbowała nam wmówić, że rozmawianie o swoich
uczuciach to coś naturalnego i nie powinnismy się tego bać. No szkoda
taka wielka, że zaczynając od opowiadania o moich uczucia możliwe, że
stracę w sobotę przyjaciółkę... W sumie to sama w sobie nienawidzę tego,
że często mam gorsze dni i jakby to nic nie było o tym każdemu
opowiadam i zanudzam ich. Piąta lekcja: fizyka. Dzisiaj coś tam
uczyliśmy się o Prawie Pascala. Godzina 13:40, koniec zajęć lekcyjnych.
14:00-17:00 - wolnotariat. Dzisiaj byłam na nim wyjątkowo aktywna,
bawiłam się z dziećmi, rozmawiałam, grałam. Jak nigdy. Na świetlicy jest
bardzo miła pani i wypuściła dzisiaj nas 15 minut wcześniej. Poszłam do
samochodu, mamy nie było, ponieważ poszła do sklepu, ale dzięki Bogu
nie zajęło jej to długo. Wróciłyśmy do domu, zabrałyśmy moją babcię i
ciocię i pojechalysmy odebrać babci rezonans w Gdańsku.
Ok.
Godziny 19:00 byłam w domu i nic szczególnego nie robiłam. Zastanawiałam
się nad tym, czy serio warto kontynuować tą przyjaźń. Póki co uważam,
że warto, jeśli obydwie trochę ulżymy sobie; ja przestanę tak czesto
pisac jej o moich uczuciach, a ona zacznie bardziej, chociaz trochę
ukazywać uczucia i dbać o innych, chociaz gdyby to mialy byc np. Tylko
dwie, najbliższe jej osoby.
To tyle na dzisia, zaraz kładę sie spać. Dobranoc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz